Pages

Saturday 15 June 2013

Po prostu Stavros!/ Simply Stavros!



Bez lezakow, gladkie wybrzeze obmywaja fale, bezowy piasek i polamane, drobne muszelki. Muszelki w kolorze kredowej bieli i delikatnego różu. 

O godzinie jedynastej, przed południem, w dzień powszedni, kilka wypożyczonych samochodow zdobi przyplazowy parking. Kto bardziej przedsiębiorczy przyjechal z wlasna parasolka. 

Woda kusi lazurem, watowe obłoczki przemykają nad gora Zorby. 

Plaza poprzetykana w większości obcokrajowcami i to w takich odległościach, ze „gumowe ucho” nie dziala.  Spotykamy wiec trochę Rosjan, trochę Wlochow, trochę Francuzow, gdzies tam z glow unoszących się powyżej małych fal slychac jezyk z Pragi.

Leze na zasypanym piaskiem reczniku i patrze się to na wode to na te gore, która zdobi wybrzeże. I mysle sobie, ze się tu coraz piękniej robi.  Dziewiczo, autentycznie, swojsko. 

Można zlapac oddech, pochodzić po okolicy wśród tych wszystkich letniskowych domkow pobudowanych na wydmach, popatrzeć jak kwitna kaktusy. Można mieć odczucie, ze jest prymitywnie, ale chyba tak odpoczywa psychika ludzka, kiedy nie ma tego przymusu „pod kancik”. 

Jest już popołudniu. Kolo trzeciej decydujemy się cos przegryzc. Jest tych tawern kilka, ale w rogu zaprasza trochę bardziej mlodziezowo wygladajace miejsce o nazwie „Almiriki” (Αλμυρίκι) (co to jest almiriki? Kliknij tu http://el.wikipedia.org/wiki/%CE%91%CE%BB%CE%BC%CF%85%CF%81%CE%AF%CE%BA%CE%B

Seledynowe krzesełka z plecionym, jakze Greckim, siedzeniem, zapraszają pod bambusowy daszek. W tle stoi wybielony domek a la wiatrak. 
 
W karcie dania jakby trochę droższe niz w innych miejscach na odludziu, o 0,50 centow czy cos w tym stylu. Ale porcje sa słuszne i ladnie podane. Nic nie ocieka tłuszczem, wszystko wygląda czysto i proporcjonalnie. Zamawiamy salatke grecka (po grecku, żadna tam grecka tylko wiejsκa salata! – w katalogu znajdziecie pod nazwa χωριάτικη - horiatiki). Frytki sa chrupiące, pachna swiezoscia, nieprzesolone. Male kotleciki mięsne z rozmarynem i suszonymi pomidorami to poezja. I byśmy się najadły do syta, ale na stol wjezdzaja jeszcze zapiekane z serem baklazany. Duzy Mithos z bąbelkami to swietny dodatek do tego popołudniowego lunchu. Przy rachunku, Kretenskim zwyczajem, czestuje nas „Almiriki” słodkościami i dobrze zmrozona raki. 

Po takim posiłku, pomimo ze na dworze wciąż zar, można spokojnie się przespacerować i rozchodzić te wszystkie smaczne kalorie.

Po prostu jest pięknie! 


No sunbeds, smooth coastline washed by the waves, sand and broken, small shells. Shells of the chalk white and soft pink color.
At 11 am, before noon, on a weekday, a few rental cars adorn parking next to the beach. The ones who thought ahead arrived with their own umbrella.

Water is tempting with its azure, cotton clouds flow above the Zorba’s mountain.

Beach has a few foreigners seated in such distances that the "noisy ear" cannot catch their private conversations.

We meet some Russians, some Italians, some Frenchmen, somewhere from the heads visible above the sea surface you can hear a language from Prague.

I'm lying on a towel covered with sand and look once at water once at the mountain that adorns the coast. And I think that it’s getting more and more beautiful in here. Pure, genuine, home like.

You can take a deep breath, walk around all those little summer houses built on the dunes, look how cactuses are blooming. You may have the feeling that it is primitive, but it’s probably the way the human soul rests when you do not have this pressure of "dress code".

It's already afternoon. Around three o’clock we decide to nibble on something. There are a couple of taverns, but right at the corner there’s the one looking youthfully, called "Almiriki" (Αλμυρίκι) (what is Almiriki? Click here
http://el.wikipedia.org/wiki/%CE%91%CE%BB%CE%BC%CF%85%CF%81%CE%AF%CE%BA%CE%B9

Pistachio colored chairs with woven, so Greek, seat, invite under bamboo canopy. In the background stands a whitewashed cottage la windmill.

Menu dishes seem to be a little more expensive than in other faraway places, by 0.50 cents or something like that. But the portions are reasonable and nicely served. Nothing drips with grease, everything looks clean and proportional. We order Greek salad (in Greek, there is no Greek salad but village one! - In your menu you will find the name χωριάτικη - horiatiki). French fries are crispy, fresh, with no extra salt. Small meat cutlets with rosemary and sun-dried tomatoes are heavenly tasty. And we would already get full, but still the eggplant baked with cheese arrives on the table. Large Mithos with bubbles is a great addition to this afternoon lunch. With bill, following Cretan custom,  "Almiriki" offers us sweets and well frozen raki.

After such meal, even though it’s still so hot outside, you can easily stroll and burn all those delicious calories.

It's just beautiful!


1 comment:

  1. Oj wybiorę się kiedyś na Kretę poza sezonem. Cudnie, cicho i spokojnie. Pozdrawiam i z radością dołączam do obserwujących bloga.

    ReplyDelete